Wywiady

Szukając pracy, unikaj chaosu i działaj zgodnie z planem. Wywiad z Łukaszem Jarychem

mężczyzna w okularach na zółtym tle

Szukanie pracy to proces, który warto zorganizować. Konkurencja wśród kandydatów jest duża, dlatego samo wysyłanie CV prawdopodobnie nie przyniesie efektów. Co zrobić, by znaleźć pracę? Jak usprawnić poszukiwanie pracy? O to zapytaliśmy Łukasza Jarycha, analityk danych w IT, twórcę portalu dookolapracy.pl.

“Ludzie wysyłają CV i oczekują efektów, a jednak to nie zawsze działa…” – tak napisałeś przed naszą rozmową. Dlaczego szukanie ofert pracy i wysyłanie CV nie jest dobrym rozwiązaniem?

Przy specjaliście, który posiada unikalne umiejętności na rynku pracy, na które jest zapotrzebowanie – samo wysyłanie CV jak najbardziej może zadziałać.

Z kolei specjalista, którego umiejętności zawodowe wypadły z obiegu albo nie nadąża za zmieniającym się rynkiem pracy (np. używanie AI przez programistów już jest często wymagane w ofertach pracy) może poprzez samo wysyłanie CV nie uzyskiwać wielu zaproszeń na rozmowy rekrutacyjne. W takim przypadku zalecałbym uwypuklenie swoich umiejętności miękkich na realnych przykładach z własnego doświadczenia – umiejętności takie jak skuteczna komunikacja, umiejętność szybkiego uczenia się czy pracy w zespole zyskują na znaczeniu i pracodawcy coraz częściej potrafią je docenić.

Przy osobie przebranżawiającej się, nieposiadającej docelowego doświadczenia w nowej branży – tutaj z doświadczenia zarówno swojego jak i naszych kandydatów – wiem, że ten wskaźnik zaproszeń na rozmowy kwalifikacyjne jest niski lub w przypadku kiepsko zrobionych CVek – zerowy.
Ludzie wysyłają CV i oczekują efektów, jednakże wpadają w “worek” z tysiącem innych kandydatów, którzy posiadają taką samą wiedzę, jak oni. W tym przypadku frustracja i rozżalenie są zagwarantowane.

Co mogę zatem zrobić najprostszego, by wyróżnić się wśród innych kandydatów?

Najprościej jak się da: założyć profil na LinkedIn i uzupełnić go. Kiedy przeglądam profile osób przebranżawiających się to 90% osób należy do tzw. profili nieaktywnych – ich ostatnia aktywność na LinkedIn pojawiła się kilka miesięcy/lat wstecz. Te profile nie będą atrakcyjne dla rekruterów.

Samo założenie profilu i uzupełnienie go może być inicjatorem kontaktu przez rekrutera. Taki był również i mój przykład, kiedy kilka lat temu uzupełniłem swój profil na LinkedIn. Dostałem wiadomość od headhuntera rekrutującego dla firmy w Stanach Zjednoczonych, poszedłem na 2 rozmowy rekrutacyjne i dostałem swój pierwszy wtedy kontrakt.

Dziś, kiedy sam szkolę z LinkedIna osoby przebranżawiające się, wiem, że profil powinien zostać uzupełniony zgodnie ze słowami kluczowymi powiązanymi z naszą docelową rolą.

Nasz nagłówek, zdjęcie w tle, podsumowujący opis, zdjęcie twarzy, doświadczenie, umiejętności, rekomendacje – wszystkie te sekcje powinny tworzyć spójną całość i bezpośrednio komunikować naszą zmianę zawodową i eksperckość w swojej dziedzinie.

Jak sprawdzić, czy to co robię, by wyróżnić swoją kandydaturę ma sens, przekłada się na efekty?

Warto utworzyć zwykły plik w Google Sheets czy Excelu i każdą nową aplikację wpisywać właśnie tam. Statystyka może być szokująca, kiedy zerkniemy tam ponownie i uświadomimy sobie, że potrzebujemy innego sposobu dotarcia do wymarzonego pracodawcy.

Publikacje na LinkedIn, docieranie do osób decyzyjnych firm czy wiadomości wysłane do ekspertów z branży – wszystkie te aktywności również możemy analizować i sprawdzać ich skuteczność.

W prowadzonym przeze mnie Programie Przebranżowienia kandydaci testują jedną z czterech sprawdzonych strategii na zmianę pracy przez miesiąc, a następnie po analizie wyników, liczby odpowiedzi, nowych kontaktów i przede wszystkim liczby zaproszeń na rozmowy kwalifikacyjne – analizujemy wnioski i dostosowujemy strategię już działającą indywidualnie pod nich.

Korzystamy tutaj z takich narzędzi jak PDCA (cykl Deminga, Plan, Do, Check, Act), konsultacje grupowe (facylitacja) czy indywidualne (doradztwo).

Ten ostatni krok – dostosowywania swojej strategii – jest najbardziej skuteczny, bo wynika z unikalnego doświadczenia Kandydatów i jest poparty dogłębną analizą ich dotychczasowych działań.

Pisanie do potencjalnego pracodawcy z pytaniem, czy moje cv dotarło to faux pas?

Każde działanie, które odbywa się poza standardowym systemem, zwiększa Twoje szanse dostania się na rozmowę kwalifikacyjną.

Pytanie do rekrutera o daną rekrutację na LinkedIn, o pracę w danej firmie czy o to, jak się przygotować do rozmowy kwalifikacyjnej, jeśli zostało się zaproszonym – mogą być świetnym dodatkiem do Twojej kandydatury i pokazywać Cię jako osobę świadomą, nastawioną na cel i wykraczającą poza ramy standardowego podejścia.

Jeśli mamy już zbudowaną relację z pracownikiem, który może nas polecić do naszej wymarzonej firmy to można zapytać go o status aplikacji a jeżeli nie zbudowaliśmy kontaktu z nikim wewnątrz, to zapytanie wprost do osoby prowadzącej rekrutację będzie bardzo dobrym ruchem. Pamiętajmy tylko, by odczekać kilka dni i nie spamować naszego odbiorcy codziennym pytanie o status aplikacji.

Co więcej, po każdej rozmowie, czy jest to rozmowa kwalifikacyjna, czy tak zwany “coffee chat” (krótkie spotkanie np. w celu dowiedzenia się, jak się pracuje u danego pracodawcy) wysłanie podziękowania za profesjonalnie spędzony czas i naukę, którą się wyniosło ze spotkania, będzie mile widziane.

Pro tip: Kiedy zacięliśmy się na pytaniu na rozmowie kwalifikacyjnej, możemy w takim podziękowaniu do niego wrócić, napisać, że po przemyśleniu danego zagadnienia już na spokojnie, bez stresu rekrutacyjnego, wdrożyłbym ten system w taki czy inny sposób.

Pytałem wcześniej, co najprostszego mogę zrobić, by wyróżnić swoją kandydaturę. Czas na coś najbardziej angażującego mnie czasowo. Co byś polecił?

Bardziej angażujące czasowo są wszystkie działania, które budują nasze zaufanie w oczach potencjalnego pracodawcy. Czy jest to działanie na dodatkowych projektach, publikacje na LinkedIn czy docieranie do osób decyzyjnych i budowanie z nimi relacji.

Polecam holistyczne podejście do zmiany pracy/przebranżowienia się. Z jednej strony pozyskanie niezbędnej wiedzy (wszelkiego rodzaju kursy, społeczności), praktyki (portfolio) i przygotowanie CV, które będzie dla nas działać.

A z drugiej strony działania pasywne na LinkedIn (stworzenie profilu) oraz aktywne, a więc komentowanie wpisów ekspertów, śledzenie wymarzonych firm i osób, które tam pracują, nawiązywanie kontaktu z osobami z branży czy pisanie do rekruterów – są to działania bardziej czasochłonne i najlepsze efekty dają, jeśli poświęcimy na nie 1-2 h dziennie naszego czasu. Często przy zmianie pracy/branży działamy w każdej wolnej chwili – najważniejsze jest to, aby działać metodycznie, z pomysłem i planem na siebie, a nie w chaosie, które w pewnym momencie podburza nam pewność siebie i wiarę w powodzenie procesu.

Wracając jeszcze do polecenia “czegoś bardziej angażującego czasowo” – strategie i możliwości jest wiele, dla każdego będzie działało coś innego. Najważniejsze to nie bać się testować rozwiązań i szukać wychodzących poza standardowe ramy szukania pracy. Przykładem może być pisanie do osób pracujących w branży i pytanie o ich ścieżkę zawodową i jak zostali ekspertami. Być może z takiego pytania zbuduje się relacja, której produktem ubocznym będzie otrzymanie propozycji współpracy w swojej wymarzonej roli?

Porozmawiajmy o ukrytym rynku pracy. Jakbyś zdefiniował go w kontekście polskiego rynku pracy?

Ukryty rynek pracy to wszelkie oferty pracy, które nie zostały opublikowane na portalach czy zakładkach “Kariera” danych firm – zatrudnienie na nie odbywa się poprzez rekrutację wewnętrzną firmy lub poprzez polecenie kandydata.

Wyobraźcie sobie, jak poszukujecie fachowca do wykonania remontu kuchni lub urządzenia jej całkiem od nowa. Czym się kierujecie? Czy wchodzicie na ogłoszenia w sieci i szukacie firmy pierwszej z brzegu, czy jednak docieracie do opinii innych osób?

Kiedy wybieram specjalistę, najpierw pytam się znajomych, rodziny czy przyjaciół, kogo by polecili do wykonania usługi. I tak również działa ukryty rynek pracy – manager może zyskać pracownika z polecenia nie ponosząc żadnych kosztów rekrutacji (jedynie angażując swój czas) – a pracownik, który poleca daną osobą – dostaje często bonus finansowy za polecenie. Jest to sytuacja win-win, gdzie obydwie strony korzystają.

Możesz powiedzieć, że przecież nikogo nie znasz w danej firmie? Jasne, ale w dzisiejszych czasach social mediów takich jak LinkedIn – możemy właśnie nawiązać relacji biznesowe i poznawać ludzi z firm nie wychodząc z domu. Tworząc taką relację w pewnym momencie możesz zapytać o polecenie Cię – wtedy nie jesteśmy już osobą całkowicie obcą a taką, która zbudowała zaufanie, pokazała się.

Co to oznacza z perspektywy kandydata? Co możemy zrobić, by dowiedzieć się, że dany pracodawca będzie szukał / szuka pracownika?

Zbudować relacje albo z osobami decyzyjnymi w danej firmie, albo z pracownikiem, który ma możliwość polecenia nas.

Znam kandydatów, którzy pisząc do całkiem obcych osób, szczerze, że się przebranżawiają, podsyłając swoje portfolio – dostawali polecenie od pracownika, a następnie udawało im się zakończyć proces rekrutacyjny z sukcesem. Pracownik dostał bonus finansowy a kandydat pracę.

Jednakże większość wiadomości typu: “Hej, jestem osobą, która aktualnie szuka pracy” i podsyłanie swojego CV kończy się fiaskiem. Dlatego, że nie ufamy obcej osobie, nie znamy jej. Rekruterzy odsyłają nas do aplikowania poprzez ich systemy rekrutacyjne lub popularne portale z ofertami pracy, co nie zmienia naszej sytuacji.

Otrzymuję wiele wiadomości z bezpośrednim zapytaniem o pracę – i bardzo rzadko polecam takie osoby dalej.

Co innego, jak mam zbudowany kontakt z osobą, którą znam lub poznałem jedynie wirtualnie i ta osoba pokazała się jako osoba, która potrafi dać coś z siebie, stara się. W takim przypadku polecenie jej dalej będzie czystą przyjemnością – niestety wymaga większej ilości zainwestowanego czasu.

Dawanie czegoś od siebie może być po prostu nawiązaniem do wspólnej przeszłości (np. ukończona ta sama uczelnia), poleceniem ciekawego artykułu czy zainteresowaniem się materiałami, które tworzę. Nawet złożone życzenia urodzinowe (LinkedIn daję taką możliwość) z niestandardową formułą mogą sprawić, że zapamiętam daną osobę i będzie mi łatwiej z nią budować kontakt na przyszłość.

I jeszcze istotna kwestia, którą niejednokrotnie jest poruszana na grupach internetowych – polecenie nie jest “znajomością”. To drugie ma negatywny wydźwięk i jest kojarzone z obstawianiem stanowisk przez osoby, które nie nadają się do danej roli. Z kolei polecenie dostajemy, kiedy osoba, która nas poleca widzi, że nasze zaangażowanie, aktywność i wiedza idealnie wpasowywują się w daną rolę czy organizację. Ta osoba wie, że będziemy pracować i zainwestowanie w nas szybko się zwróci.

Do budowania relacji, poznawania ludzi chciałbym Cię i wszystkich serdecznie zachęcić. Odkryje się przed Wami moc możliwości, zarówno pod względem zawodowym, prywatnym, jak i będzie to fascynująca podróż.


Łukasz Jarych. Analityk danych w IT, który przebranżowił się z asystenta projektanta gazociągów (branża inżynierii środowiska) na analityka w IT. Od zawsze szukał swojego miejsca na Ziemi stąd też pomysł założenia 7 lat temu portalu dookolapracy.pl, gdzie razem z żoną Klaudią pomaga w zmianach zawodu do IT.

Redaktor naczelny w Just Geek IT

Od pięciu lat rozwija jeden z największych polskich portali contentowych dot. branży IT. Jest autorem formatu devdebat, w którym zderza opinie kilku ekspertów na temat wybranego zagadnienia. Od 10 lat pracuje zdalnie.

Podobne artykuły