Wywiady

Finalnie zwykle żałujemy tego, czego nie spróbowaliśmy, także w życiu zawodowym. Wywiad z Marceliną Frankowską

orsted logo na tle zielonej ściany

“Czy jest dla mnie miejsce w świecie IT?” – to pytanie zadała sobie Marcelina po pięciu latach spędzonych na stanowisku Product Managera. Postanowiła podjąć wyzwanie i wejść do branży, która miała zapewnić jej elastyczność, stabilizację i upragniony work-life balance. Czy było łatwo? Poznajcie historię przebranżowienia i znalezienia firmy, która okazała się strzałem w dziesiątkę.

Cześć! Twoja ścieżka zawodowa wygląda wyjątkowo ciekawie: jesteś absolwentką zarządzania i marketingu oraz handlu zagranicznego, a obecnie pracujesz jako fullstack developerka w firmie Ørsted. Zacznijmy od początku: jaka była Twoja pierwsza praca?

To prawda, studiowałam Zarządzanie i Marketing, i swoją karierę zawodową zaczęłam jako asystentka w dziale marketingu. W ciągu roku awansowałam najpierw na specjalistkę, potem na Product Managerkę. Dało mi to ogromną satysfakcję i pozwoliło jeszcze bardziej uwierzyć w siebie.

Wow, co przyczyniło się do tak szybkiego awansu?

W trakcie procesu gruntownej przebudowy oferty produktowej dotychczasowa Product Managerka postanowiła zmienić pracę. Jako że ściśle z nią współpracowałam przy projekcie, zarekomendowała zarządowi mnie na to stanowisko. Awans na Product Managera to była duża szansa, która pojawiła się niespodziewanie. Musiałam szybko odnaleźć się w nowej roli i poprowadzić projekt — co nie było łatwe.

Wiem, że to doświadczenie mocno wpłynęło na moje późniejsze decyzje zawodowe. Miałam okazję przekonać się, że pomimo strachu i wielu niewiadomych warto wypłynąć na nieznane wody.

Na stanowisku Product Managera pracowałaś przez kolejne pięć lat. Co sprawiło, że zaczęłaś myśleć o zmianie?

Byłam zadowolona ze swojej drogi zawodowej i planowałam wciąż się rozwijać. Wszystko zmieniło się, kiedy postanowiłam zostać mamą i przywitałam na świecie najpierw jednego, a po roku kolejnego synka. Planując powiększenie rodziny, brałam pod uwagę, że będzie się to wiązało z przerwą zawodową, ale nie sądziłam, że aż 5-letnią. 

Gdy planowałam powrót do pracy, wybuchła pandemia COVID-19, zamknięto żłobki i przedszkola, a więc okazało się to w zasadzie niewykonalne. Szukałam nowego pomysłu na siebie i wtedy w mojej głowie pojawiła się początkowo nieśmiała myśl: „a może IT?”.

Dlaczego akurat IT?

Chociaż bycie mamą to najważniejsza praca na świecie, tęskniłam za spełnianiem się zawodowo. Jednocześnie miałam wątpliwości, czy uda mi się połączyć obowiązki zawodowe z życiem rodzinnym. Wcześniej pracowałam intensywnie i lubiłam to, ale przyszedł czas, kiedy zamarzyłam o stanowisku, które da mi dużą elastyczność, stabilizację i upragniony work-life balance.

Czy mogłaś wówczas liczyć na wsparcie ze strony bliskich Ci osób?

To właśnie wsparcie ze strony bliskich było jednym z kluczowych czynników, które sprawiły, że mi się udało. Do przebranżowienia zainspirował mnie mój mąż, który pracuje właśnie w IT. Miałam okazję obserwować, jak działa ta branża i wiedziałam, że spełnia ważne dla mnie kryteria. Pomyślałam, że w świecie technologii może być też miejsce dla mnie, chociaż nadal wydawało mi się to abstrakcją. Podzieliłam się tym pomysłem z bliskimi – i ku mojemu zaskoczeniu spotkał się on z dużym entuzjazmem. To dało mi pozytywnego „kopa” i wiarę, że może się udać.

Nie miałam co prawda w swoim otoczeniu nikogo, kto pracowałby jako frontend developer, więc nie mogłam liczyć na wsparcie typowo merytoryczne, ale otrzymałam pomoc przy wyborze ścieżki, materiałów szkoleniowych, która okazała się nieoceniona.

Nie ominęły mnie oczywiście opinie postronnych osób o marnych szansach i setkach CV na każdą ofertę pracy dla juniora. Tym bardziej dodawanie otuchy przez bliskich było dla mnie wyjątkowo ważne i sprawiło, że się nie poddałam.

Jaką specjalizację w IT wybrałaś na początek? I co stało za wyborem? Wiadomo przecież, że liczba języków i technologii jest dość spora 🙂

Mogłam liczyć na pomoc i rady mojego męża i znajomych, którzy pracują w IT. Oni dobrze orientują się w sektorze, ale też znają mnie i moje mocne strony.

Z tych rozmów wyłoniła się propozycja frontend developera. Tworzenie stron internetowych wydawało się czymś namacalnym i odrobinę znajomym. Z witryną korporacyjną, choć bardziej od strony UX i zarządzania treścią, miałam styczność w swojej poprzedniej pracy zawodowej.

Jak podeszłaś do nauki nowych rzeczy? Ile dałaś sobie czasu, jak organizowałaś czas na naukę?

Rozpoczęcie nauki przypadło dokładnie w okresie, kiedy wybuchła pandemia COVID-19. Jako rodzina znaleźliśmy się w sytuacji, w której całe nasze życie toczyło się w mieszkaniu, do tego w poczuciu zagrożenia, które towarzyszyło wtedy wszystkim. Paradoksalnie, ten okres okazał się idealny na rozpoczęcie nowej drogi.

Czas, który poświęcałam codziennie na naukę, traktowałam jako czas dla siebie. Odrywałam się na kilka godzin od roli mamy, miałam przestrzeń na poznawanie nowych rzeczy i cieszenie się z postępów. Miło było poczuć, że osiągam pierwsze małe sukcesy.

Miałam wielkie szczęście, że od samego początku towarzyszył mi mąż, aktywnie wspierając w nauce i obowiązkach domowych. Zorganizował swoją pracę w ten sposób, żeby przejąć w ciągu dnia na kilka godzin opiekę nad dziećmi. To był mój czas, ale jednocześnie dla niego oznaczało to pracę do późnego wieczora. Bez gwarancji, że po kilku miesiącach nie zrezygnuję.

Kiedy restrykcje pandemiczne nieco się poluzowały, starszy synek wrócił do przedszkola, a młodszy rozpoczął swoją przygodę jako mały przedszkolak, mogłam już poświęcić około 5h dziennie na naukę.

A z jakich materiałów korzystałaś, ucząc się?

Na początku ze szkoleń na platformach on-line, takich jak Udemy. Później korzystałam ze stron z krótkimi zadaniami z programowania (np. edabid.com). A na etapie budowania portfolio  sięgnęłam po gotowe rozwiązania, które oferowały paczki pozwalające zbudować stronę www. Serwisy dostarczały grafikę i UX design dla strony www dla wybranego przez uczestnika stosu technologicznego. Daje to ciekawą możliwość stworzenia atrakcyjnego wizualnie projektu bez konieczności martwienia się np. o licencje grafik.

Na zdjęciu: Marcelina Frankowska. Foto: Julita Michalska.

Dużo mówi się o tym, że wejście w świat IT jest proste, zajmuje niewiele czasu i wystarczy bootcamp, by być profesjonalnym programistą. Jak to wyglądało u Ciebie? Czy faktycznie jest tak różowo? 

Nie chcę dyskredytować doświadczenia osób, dla których przebranżowienie się do IT było proste, ale moja historia taka nie jest. Z boku może ona wyglądać tak, że po stosunkowo krótkim okresie nauki (1,5 roku), udało mi się zdobyć pracę i poszerzać swoją wiedzę, biorąc udział w prawdziwych projektach.

Myślę jednak, że decyzja o zmianie ścieżki zawodowej jest dużym krokiem życiowym i po prostu wymaga czasu, cierpliwości i zaangażowania. Nie tylko wtedy, gdy ta zmiana dotyczy sektora IT.

Na mojej drodze są sukcesy, ale i trudności. Są to codzienne decyzje o poświęceniu swojego wolnego czasu na naukę, determinacja w próbie zrozumienia i opanowania koncepcji, które są obce i wytrwanie, szczególnie wtedy, kiedy pojawiają się przeciwności.

Osobiście nie wierzę, że dla osoby, która nie ma wiedzy i doświadczenia, krótki bootcamp może być gwarancją wejścia do IT. Choć oczywiście może okazać się dobrym wstępem do tego, by zdobyć pierwsze umiejętności i przekonać się, czy taka praca będzie ciekawa i satysfakcjonująca.

Twoją wiedzę i motywację doceniła firma Ørsted, która zatrudniła Cię na rolę związaną z IT. Jak trafiłaś tutaj?

Przeglądałam oferty pracy, wymagania w nich zawarte pomagały mi planować kolejne ścieżki nauki. Tak trafiłam na ogłoszenie Ørsted, na które zaaplikowałam. Słyszałam wcześniej o tej firmie, wiedziałam, że cechuje się skandynawskim stylem zarządzania. To idealnie wpasowywało się w mój cel znalezienia pracy, która pozwoli mi osiągnąć równowagę między życiem zawodowym i prywatnym.

Bardzo miło wspominam proces rekrutacji, który, był bardzo profesjonalny i odbywał się w miłej atmosferze. Zaskoczeniem było dla mnie, że z propozycją rozmowy zadzwonił do mnie kierownik działu, do którego rekrutowałam. Poświęcił czas, żeby przybliżyć mi kolejne kroki rekrutacji i odpowiedzieć na moje wątpliwości. Byliśmy potem w bezpośrednim kontakcie mailowym. Rozmowa techniczna, której najbardziej się obawiałam, przebiegła bardzo pomyślnie. Rekruterzy byli skupieni na ustaleniu poziomu mojej wiedzy i potencjale rozwoju, a nie, jak się obawiałam, na udowodnieniu, jak wiele nie umiem.

Kolejnym krokiem była rozmowa z kierownikiem, dotyczyła głównie moich mojej motywacji do zmiany drogi zawodowej, dotychczas zdobytych doświadczeń, które mogę wykorzystać na nowym stanowisku, a także otwartości na naukę nowych rzeczy.

Ørsted ma również bardzo dobrze zorganizowany proces onboardingu nowych pracowników. Pierwszego dnia nową osobę wita przydzielony mu buddy – kolega z projektu, który jest wsparciem w nowym miejscu pracy. Na starcie jest też zaplanowany cały cykl szkoleń, które przybliżają wyjątkową kulturę organizacyjną, obszar działania firmy i podstawowe procesy wewnętrzne.

Czym dokładnie zajmujesz się na co dzień w Ørsted? Czy możesz liczyć tutaj na wsparcie w rozwoju zawodowym?

Pracuję w zespole, który rozwija aplikację wspierającą procesy biznesowe firmy. W projekcie jestem jedyną kobietą-programistką. Koledzy, którzy mają wykształcenie kierunkowe, dużą wiedzę i umiejętności traktują mnie z serdecznością i na równi, a także chętnie dzielą się swoim doświadczeniem. Czuję się członkiem zespołu i jestem doceniana za swoje kompetencje. Jednocześnie mam wpływ na kształtowanie mojej ścieżki zawodowej.

W Ørsted mogę liczyć na duże wsparcie, zarówno ze strony kierowniczki, jak i kolegów w zespole. Byłam pierwszym juniorem zatrudnionym w dziale, więc zakres i formę tego wsparcia wypracowaliśmy wspólnie. Mam możliwość brania udziału w szkoleniach, firma zapewnia pracownikom dostęp do ciekawych platform szkoleniowych i dodatkowo jestem objęta programem mentoringowym.

Jesteś pracującą mamą dwóch chłopców. W jaki sposób godzisz pracę z macierzyństwem?

Moje dzieci mają już 6 i 5 lat, więc jest łatwiej. Mamy jako rodzina dość sztywny plan dnia, tak aby opiekę nad dziećmi pogodzić z pracą zawodową. Tutaj nieoceniona jest pomoc ze strony Ørsted, np. dość elastyczne godziny pracy, hybrydowy model i rozliczanie czasu pracy w okresie kwartalnym. Dla mnie oznacza to, że mogę zacząć pracę o 7 rano i spokojnie zdążyć odebrać dzieci z przedszkola. A kiedy wypadnie coś nieoczekiwanego, wystarczy, że dam znać i mogę skrócony czas „odpracować” w dogodnym dla mnie terminie. 

Ørsted deklaruje, że widzi pracownika jako człowieka ze wszystkimi jego życiowymi rolami, doświadczeniami i potrzebami. Tutaj to, że jestem mamą, jest po prostu częścią mnie, a nie przeszkodą w byciu wartościowym pracownikiem.

Co poradziłabyś kobietom, które teraz rozważają przebranżowienie i chcą pracować w IT?

Uwierz w siebie, przełam strach i spróbuj. Jeśli czujesz, że IT to może być Twoja droga i jesteś gotowa poświęcić na to swój czas i energię, działaj.

Pamiętaj, że pojęcie branży IT jest bardzo szerokie. Nie trzeba być koniecznie programistką, dlatego myślę, że warto sprawdzić możliwości, zacząć się uczyć i przekonać się, czy znajdujemy w IT to, co rzeczywiście nas interesuje, cieszy i przynosi satysfakcję.

Finalnie zwykle żałujemy tego, czego nie spróbowaliśmy.


Marcelina Frankowska. Od 1,5 roku pracuje jako Junior Full Stack Developer w Ørsted. Wraz z zespołem rozwija aplikację finansową, która wspiera działania biznesowe firmy. W tej roli miała możliwość poznać i pracować z Pythonem, Angularem i bazami danych SQL. Wierzy, że wytrwałość w nauce, zdobywanie doświadczenia, współpraca z innymi i ekscytacja z wychodzenia z własnej strefy komfortu jest drogą do osiągnięcia sukcesu.

Zdjęcie główne: fot. Julita Michalska.

Od ponad ośmiu lat pracuje jako redaktorka, dziennikarka i copywriterka, a od niedawna dba o treści oraz rozwój portalu poświęconego branży IT. Autorka wywiadów, tekstów eksperckich, newsów.

Podobne artykuły