Praca w IT, Wydania Weekendowe

Jak pracować w jednej firmie 10 lat i nie zwariować? Wywiad z Adrianem Michalczykiem i Tomaszem Krasem

Mówi się, że zmiana środowiska pracy to katalizator rozwoju. Jak więc zadbać o swój rozwój i wellbeing w firmie, w której pracuje się już ponad dekadę? Zapytaliśmy o to Adriana Michalczyka, Senior IT Security Engineera i Tomasza Krasa, Software Developera z Future Processing, których staż pracy w firmie wynosi odpowiednio 12 i 11 lat.

Zanim porozmawiamy o waszym stażu pracy, powiedzcie, czym zajmujecie się na co dzień w Future Processing.

Adrian: Obecnie kieruję działem Internal Security. To nowy dział. Odpowiadamy za bezpieczeństwo cybernetyczne firmy, co w obecnej sytuacji geopolitycznej i biznesowej jest dużym wyzwaniem.

Tomek: A ja jestem programistą. W tej chwili pracuję w projekcie dla klienta ze Szwajcarii. Pomagamy mu rozwijać platformę, która łączy pracodawców z pracownikami tymczasowymi.

Chociaż reprezentujecie różne obszary pracy w IT, łączy Was jedno – pracujecie w Future Processing ponad 10 lat. Opowiedzcie, jak to się zaczęło.

Tomek: Dla mnie praca w Future Processing była pierwszą poważną pracą, jeszcze w trakcie studiów. Zatrudniałem się 11 lat temu jako QA, a w międzyczasie zmieniłem rolę i zajmuję się programowaniem.

Adrian: Ja zaczynałem 12 lat temu. Podobnie jak Tomek, zacząłem interesować się pracą w FP na 3. roku studiów. Chciałem zajmować się bezpieczeństwem IT – ale 12 lat temu inaczej wyglądała nie tylko firma, ale też rynek. Nie było wtedy ofert pracy dla tzw. cyberbezpieczników. 

Na studiach miałem już doświadczenie w programowaniu, algorytmice i w działce bezpieczeństwa aplikacji i sieci. W FP można było wtedy przyjąć się jako QA lub dev. Zaproponowałem stanowisko “security” – na co firma się zgodziła. Formalnie musiałem jednak przejść przez zadania domowe i quizy jako programista lub QA – poza tym miałem też test wiedzy dotyczącej cyberbezpieczeństwa. Po rekrutacji od razu zacząłem pracę właśnie jako „bezpiecznik” – i tak jest do dzisiaj.

Pamiętacie jeszcze swój pierwszy dzień w pracy? Jakie były Wasze wrażenia? 

Adrian: Pamiętam, że pierwszego dnia mieliśmy zacząć tzw. testy penetracyjne dla klienta – to był pierwszy raz, kiedy firma podjęła się takiego zadania. Fajnie było popracować nad systemem klienta, wytknąć mu poważne zagrożenia i zobaczyć, jak wpływa się na bezpieczeństwo ogromnych projektów.

Tomek: U mnie było trochę inaczej. Pierwszy dzień był wprowadzeniem w kulturę firmową. Teraz mamy w firmie proces onboardingowy, który nazywa się FP Adventure. 11 lat temu wszystko było mniej formalne. Nasz lider wcielał się w rolę przewodnika i oprowadzał nas po firmie. Pamiętam, że jeden z zespołów zajmował się oprogramowaniem do fotokiosków, więc mieliśmy małą sesję foto. Zobaczyliśmy na żywo, co ten soft, który wytwarzamy w firmie, robi ze zdjęciami. I widać było, na czym tak naprawdę zarabia IT – że to nie są tylko strony internetowe i gry mobilne, ale też duże projekty dla dużych klientów, które często wymagają specjalistycznego sprzętu. 

Wiemy, że 28 proc. pracowników FP jest w firmie ponad 8 lat – czyli osoby z dłuższym stażem to u Was całkiem popularne zjawisko. Jak myślicie, z czego to wynika? 

Adrian: Myślę, że to dlatego, że każdy projekt w naszej firmie to całkowicie inna bajka i  inny rodzaj pracy. To ma swoje plusy i minusy. Na przykład już na samym początku pracy możesz trafić na kiepski projekt, który ci nie leży. Wtedy łatwo się zdemotywować i nawet odejść z firmy. 

Jednak fajne jest to, że rotując od projektu do projektu tak naprawdę czujesz, jakbyś zmieniał firmę, ale bez tego uciążliwego procesu rekrutacji, bez stresu, że przez kilka miesięcy nie masz wynagrodzenia itp. Według mnie to jest bardzo dobre. 

Od kilku lat dużą popularność w FP zdobywają linie biznesowe. Są to odosobnione byty, w których praca ma zupełnie inny charakter niż praca w dev teamie. Wymaga to też przemyślenia całkowicie od zera, jak pracować w danym dziale. Już sama rotacja między dev teamami i liniami biznesowymi daje powiew świeżości i poczucie ciągłego rozwoju, nie tylko umiejętności technicznych, ale też miękkich. 

Na przykład szlifuję teraz umiejętności związane z negocjacjami, z przekazywaniem feedbacku oraz tzw. recydywą, czyli co robić z pracownikami, którzy nie do końca trzymają się reguł gry. Przez wiele lat skupiałem się na szkoleniach technicznych, więc rozwój w sferze miękkich kompetencji jest miłym poczuciem świeżości. Jest to dla mnie wyzwanie, ale mamy wsparcie, żeby sobie z nim poradzić.

Tomek: Zgadzam się z Adrianem. To, że mamy tyle projektów, daje nam możliwość zmiany wewnątrz firmy. Dzięki temu można zmienić kontekst pracy, nie zmieniając pracodawcy – a to naprawdę wiele ułatwia. 

Z perspektywy osób, które cenią stabilne środowisko pracy, dużym plusem jest to, że rozwój FP to ewolucja, nie rewolucja. Wiadomo, że w tej mojej 11-letniej historii zawsze były okresy lepsze i gorsze, ale raczej nie było sytuacji, w której kurs firmy zmieniłby się o 180 stopni.

A co do tej dużej liczby pracowników z długim stażem pracy, to ciekawe jest to, że czasami gdzieś w kuchni wpadamy na osoby, z którymi zaczynaliśmy, ale np. przez 6-7 lat nie mieliśmy okazji nic razem robić. W bieżącym projekcie miałem taką sytuację, że spotkałem się z kolegą, z którym studiowałem. To fajna perspektywa, że można się zobaczyć i powspominać, jak to było kiedyś. 

Kilka miesięcy temu FP rozpoczęło kampanię “Człowiek nie robot”, w której mocno podkreśla, jak istotne jest dbanie o wellbeing pracowników. Co takiego robi firma, żebyście nie czuli się jak roboty?

Adrian: Branża staje ostatnio przed ogromnym problemem związanym z wypaleniem zawodowym specjalistów IT. Dla takich osób to bardzo trudny okres – wtedy nie wierzy się w te wszystkie plakaty, ogłoszenia i hasła o wellbeingu. Gdy firma nie wykazuje naprawdę dużej inicjatywy, wypalony pracownik albo bardzo szybko zmieni firmę, albo nawet zrezygnuje z pracy w IT. Na szczęście dział HR naszej firmy działa pod tym względem bardzo dobrze i wiem, że wyciągnęli pomocną rękę do niejednego pracownika.

Tomek: Mamy procesy dostosowane do takich sytuacji. Jeśli z czymś czujemy się źle, to nie trzeba przechodzić przez wiele osób, żeby coś z danym problemem zrobić. Łatwo dotrzeć do ludzi, którzy mogą nas realnie wesprzeć. 

Fajne są też akcje związane z pomocą pracownikom w życiu codziennym. Mamy wsparcie Teamu Złota Rączka – to nasi koledzy z pracy z działu Non-IT, którzy pomagają nam w różnego rodzaju naprawach. Są też asystenci z Ask Henry, którzy są dla nas wsparciem w ogarnianiu codziennych spraw. To dość nietypowe benefity. Dzięki nim możemy skupić się na innych, ważnych dla nas rzeczach. 

Mamy też inne, drobne akcje, np. webinary FPogadajmy, gdzie poruszamy różne tematy. Niedawno mieliśmy spotkanie ze specjalistą od finansów osobistych.

Adrian: Takie drobne rzeczy mają duże znaczenie. Często pracujemy z domu i wyobraźmy sobie, że zaczyna przeciekać nam dach. To przecież nie może poczekać. Na szczęście w organizacji jest zrozumienie dla takich sytuacji i liderzy dają nam czas na rozwiązanie problemu. Możemy liczyć na wsparcie firmy i skorzystać np. z pomocy Teamu Złota Rączka czy Ask Henry. Dzięki temu czujemy, że nie jesteśmy sami.

Tomek: Zahaczając jeszcze o aspekt pracy zdalnej – ta elastyczność, którą tu mamy, też jest świetna. Nie siedzimy w pracy od 8 do 16. To jest bardzo przydatne. Ostatnio zabrałem się za prawo jazdy kategorii B (tak, niektórzy jeszcze nie mają) i dzięki temu, że w trakcie pracy mogę wyjść na jazdy, a potem popracować po południu lub wieczorem, dla mnie jest znakomitym rozwiązaniem. A niestety, raczej nie wszystkie firmy są otwarte na taki rodzaj pracy.

Długi staż pracy ma swoje plusy, ale na pewno wiąże się też z wieloma wyzwaniami. Nie znudziła Wam się praca w FP? Czy po tylu latach w jednej firmie nie czujecie chęci zmiany? 

Adrian: Bywały cięższe momenty, ale zamiast zmieniać firmę, zmieniłem swój mindset dotyczący pracy. Przeszedłem wtedy na B2B i zacząłem współpracować z innymi firmami, zmniejszając czas, jaki poświęcałem na FP. Jednak nigdy FP całkowicie nie porzuciłem.

Zyskałem nową perspektywę i zobaczyłem, że niektóre rzeczy można robić inaczej, a nawet lepiej. Część tych rozwiązań zaproponowałem w FP. Firma była otwarta na zmiany i ostatecznie wszystko potoczyło się tak, że dziś współpracuję tylko z FP. Fajnie, że firma jest taka otwarta, bo daje to realne poczucie sprawczości. Uważam jednak, że pracując 12 lat w jednej firmie, bez poznania innej perspektywy, nie osiągnąłbym tak dużo, jak teraz.

Tomek: Jeśli chodzi o chęć zmiany, to u mnie odbyła się ona wewnątrz organizacji. Jak wspominałem, zaczynałem jako QA, a obecnie pracuję jako programista. Po drodze zahaczyłem o security i miałem okazję przez chwilę pracować z Adrianem.

Miałem więc kilka restartów w swojej karierze. Za każdym razem jest to wyzwanie, bo trzeba wyjść ze swojej strefy komfortu. W FP, żeby zmienić rolę, nie trzeba rzucać wszystkiego i szukać nowego pracodawcy. To właśnie u nas cenię, że można spróbować różnych perspektyw bez większych konsekwencji i drastycznych zmian.

Przez 10 lat może się dużo wydarzyć. Jakie było najtrudniejsze wyzwanie, z jakim przyszło Wam się zmierzyć i jak sobie z nim poradziliście? 

Adrian: Z największym wyzwaniem mierzę się teraz. Jestem odpowiedzialny za stworzenie dedykowanej, wyspecjalizowanej komórki, która dba o bezpieczeństwo cybernetyczne firmy. Na razie mam tyle pomysłów w głowie, że potrzebowałbym kolejnych 12 lat, żeby je zrealizować. To trudne, ale równocześnie ekscytujące, aby realnie zwiększyć bezpieczeństwo przedsiębiorstwa “tu i teraz”, a nie za kilka lat, jak dowiozę projekt. Cyberprzestępcy nie będą przecież czekać, aż wykonam swoje wszystkie zdania.

Tomek: Dla mnie największym wyzwaniem była zmiana roli z QA na programistę. Razem z firmą długo to planowaliśmy. W FP od początku pracowałem jako QA – ta rola stała się moją strefą komfortu, z której trudno było mi wyjść, mimo że czułem potrzebę zmiany. Miałem jednak duże wsparcie osób w firmie – gdyby nie to, zmiana stanowiska zajęłaby mi na pewno więcej czasu.

Mówi się, że zmiana środowiska pracy może być bardzo rozwijająca. Skoro tak wielu pracowników jest w FP od ponad 10 lat, to w jaki sposób firma zapewnia Wam możliwość rozwoju?

Adrian: Mamy w firmie FP Academy – to jednostka, która ogarnia wszystko, co związane z rozwojem. Oznacza to, że jeśli np. dany pracownik zmienia stanowisko i potrzebuje mentora, to FP Academy zajmuje się jego szukaniem. Jak ktoś chce się uczyć sam, to FP Academy pomaga wyszukać odpowiednie materiały, kursy, certyfikaty i szkolenia. Jeśli pracownik ma pomysł na swój rozwój – nawet nietypowy – organizacja zapewnia mu wsparcie. Takie indywidualne podejście do rozwoju świetnie sprawdza się np. w obszarze security, gdzie ścieżki są dość nietypowe – bo nie o wszystkim możemy przeczytać w książkach, potrzebny jest dostęp do specjalistycznych laboratoriów online, do nietypowego sprzętu i oprogramowania.

Mówi się, że korporacyjne podejście do rozwoju jest dość ograniczające, bo zakłada, że trzeba zdać konkretny certyfikat, żeby organizacja miała z tego jakiś zysk. W FP podejście w pewnym stopniu jest korporacyjne, bo mamy rozpisane procesy – wiadomo, do kogo uderzyć, kto musi zaakceptować wniosek i kiedy będzie budżet. Takie systemowe podejście sporo ułatwia. Jest szansą dla specjalisty, który po prostu wskazuje formę rozwoju, a machina procesów “wszystko za niego załatwi”.

Tomek: Rozwój nie jest ograniczony tylko do rzeczy związanych z wytwarzaniem oprogramowania. Wiadomo, że pracując jako programista, w różnych projektach nacisk może być położony na różne obszary – np. bazy danych, devops itp. Dochodzi jeszcze rozwój związany z poznawaniem domeny biznesowej klienta.

Ale mamy też możliwość rozwoju w zupełnie innych obszarach. FP daje nam możliwość zaangażowania się w inicjatywy, które organizuje. W ciągu ostatnich 11 lat miałem okazję pomagać w przeprowadzeniu Olimpiady FP, stworzyć kilka gier terenowych albo organizować różne akcje związane z mistrzostwami w piłce nożnej. Każda z tych inicjatyw wymagała zestawu umiejętności, których normalnie nie wykorzystuje się w pracy projektowej, a FP często zapewnia budżet i marketing dla takich oddolnych działań.

Z waszego wewnętrznego badania Happy Team, w którym badane jest zaangażowanie pracowników i ich satysfakcja z pracy wynika, że FPowicze cenią FP przede wszystkim za świetną atmosferę. A Wy co doceniacie najbardziej? 

Adrian: Na samym początku pracy w FP rzeczywiście atmosfera była czymś niezwykłym.  Jednak z biegiem czasu człowiek przyzwyczaja się do niej i ona zaczyna dziać się gdzieś w tle, staje się pewnym standardem. Niemniej, jeżeli atmosfera ci odpowiada, to nawet jak jest w tle, mocno przywiązuje cię do firmy – bo wejście w kulturę innej organizacji jest męczące.

W tym momencie najbardziej doceniam FP za transparentność. Może się to wydawać oczywiste, ale wydaje mi się, że dla każdego z nas to bardzo ważne, bo sytuacja geopolityczna jest niewesoła – to przekłada się na inflację, zarobki i sytuację biznesową. My potrafimy otwarcie mówić, że mamy wiele przeszkód z rynku i nie zamiatamy problemów pod dywan. Cenię to, że jesteśmy gotowi rozpocząć w organizacji dialog na niewygodne tematy.

Tomek: Ta transparentność jest bardzo ważna w kontekście działania firmy. Mamy teraz mnóstwo informacji od zarządu związanych z tym, jak działamy, jakie podejmujemy decyzje, dlaczego podejmujemy takie decyzje. Do tego mamy dostęp do statystyk, można zobaczyć na liczbach, jak ten rok wygląda w porównaniu z innymi. To nie jest standard, zdarza się, że nowi pracownicy są zdziwieni, że takie informacje jak widełki albo budżety podwyżkowe są publikowane.

Nawiązując jeszcze do atmosfery – co prawda nie mam porównania z innymi firmami, ale przejście na pracę zdalną dużo zweryfikowało. Pracując przed komputerem nie ma tych wszystkich przeszkadzajek, które nas integrowały – piłkarzyków, kawy w kuchni i czasu spędzonego w fun roomie. Atmosfera jest bardzo ważna, ale organizacje powinny szukać też innych wyróżników, które pomogą utrzymać przy sobie pracowników. 

Adrian: Ale jest w tym coś magicznego, że na korytarzach spotyka się innych 10-latków, z którymi dużo się przeszło. To zupełnie inny rodzaj relacji niż znajomości z nowymi pracownikami, których często oglądamy jedynie na Teamsach.  Dlatego cieszę się, że nie decydujemy się na to, żeby przejść w całkowity remote. Gdy spotykasz się z innymi osobami twarzą w twarz, tworzy się między wami silniejsza relacja niż w momencie, gdy rozmawiasz z avatarami na ekranie. A przy silnych relacjach łatwiej dbać o bezpieczeństwo przedsiębiorstwa – a na tym obecnie najbardziej mi zależy.

Od ponad ośmiu lat pracuje jako redaktorka, dziennikarka i copywriterka, a od niedawna dba o treści oraz rozwój portalu poświęconego branży IT. Autorka wywiadów, tekstów eksperckich, newsów.

Podobne artykuły

[wpdevart_facebook_comment curent_url="https://geek.justjoin.it/jak-pracowac-w-jednej-firmie-10-lat-i-nie-zwariowac-wywiad-z-adrianem-michalczykiem-i-tomaszem-krasem/" order_type="social" width="100%" count_of_comments="8" ]